czwartek, 4 grudnia 2008

LOS

To paskudne uczucie, kiedy człowiek zostaje pozostawiony sam sobie i musi decydować o losie drugiego, najbliższego człowieka. O losie własnego ojca. Niemal ze łzami w oczach musiałem podjąć niełatwą decyzję. Nawet pisać mi o tym trudno.
Chyba zauważył po mnie, że coś jest nie tak, kiedy byłem u niego w szpitalu. Najpierw się zamyślił, a potem zaczął nawet żartować, jakby chciał mnie pocieszyć albo ukryć swój niepokój. Nawet nie wspomniał mi, że chce już wyjść do domu, o czym mówił przy każdej mojej wizycie.
Na pewno jego wyrazu twarzy nie zapomnę do końca życia.



Kolejny raz przekonałem się, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. W tak trudnych sytuacjach delikatnie umywają od wszystkiego ręce i z udawanym zatroskaniem podpytują się co mi udało się załatwić. Od obcych ludzi usłyszałem więcej dobrych rad niż od kochanej rodzinki. Najbardziej zaskoczyła mnie postawa mojego brata – obraz totalnej znieczulicy, jakby zupełnie nie obchodził go los własnego ojca.

Zastanawiam się co będzie kiedy mnie w końcu dopadnie starość. Czy będę mógł wtedy liczyć na czyjąś pomoc? Dzieci przecież mieć nie będę. Może to zbyt wcześnie, żeby teraz o tym myśleć, ale latka lecą, a w życiu różnie bywa. A może po prostu korzystać z życia póki jest się jeszcze w miarę młodym, bo potem będzie za późno?

Cholera, zaczynam łapać doła…

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

witaj ;)
zaczytałem się trochę, ale przeczytałem wpisy od deski do deski ;) pozwolę więc sobie zamieścić pierwszy komentarz ;)
pisz dalej bo z niecierpliwością dziecka czekam na kolejny wpis i nie daj się szarej codzienności życia ;)
pozdrawiam ;)