wtorek, 21 października 2008

Przeprowadzka i...

Troszkę sobie ostatnio pomarudziłem, ale naprawdę nie byłem w najlepszym nastroju. Jest mi nawet głupio po tym co napisałem, ale nie żałuję, bo postanowiłem, że już NIGDY nię będę niczego w życiu żałował. Po co przejmować się czymś co już minęło skoro i tak nie można tego zmienić. Owszem, można zmienić tekst, tylko po co? Tak się wtedy czułem i nie ma co się oszukiwać, że było inaczej. Teraz już jest troszeczkę lepiej...

W każdym bądź razie nowy miesiąc zaczął się od zmian i to jak na mnie dużuch zmian. Zaczął się od przeprowadzki. W końcu po ponad ośmioletnim pobycie w Warszawie mieszkam sobie sam. Nikt się nie kręci, nikt nie przeszkadza, nie ma kolejki do łazienki, mogę robić co mi się podoba i nie muszę się wk...ć i zaciskać zęby, że ktoś znowu czegoś po sobie nie posprzątał. Poczułem nareszcie smak wolności. Kosztownej oczywiście, bo wynajęcie takiego mieszkania to przecież nie małe pieniądze, ale może warto wydawać tę kasę, żeby trochę pooddychać "świeżym powietrzem" i mieć przestrzeń dla siebie, której tak bardzo mi wcześniej brakowało. O prywatności nawet nie wspomnę.

Ale chyba najważniejszym wydarzeniem ostatnich dni jest chyba poznanie TGR. Zaczepił mnie na czacie. Miałem w nicku "związek" czy coś takiego. Fajnie nam się rozmawiało, do tego stopnia, że wymieniliśmy się linkami na "naszej klasie" i już nie byliśmy dla siebie zupełnie obcy. Jeszcze tego samego wieczora, a właściwie to już nocy, rozmawialiśmy przez telefon. Efektem tego wszystkiego była moja wizyta w ostatnią sobotę u niego w mieszkaniu. TGR jest młodszy ode mnie chyba ze trzy lata. Jak na faceta w tym wieku bardzo wiele przeszedł i dużo doświadczył. Rozmawialiśmy chyba do 5 rano. A było o czym, ponieważ razem mamy styczność ze światkiem mediów (on znacznie więcej), więc obgadaliśmy chyba wszystkie gwiazdy, które obecnie są gdzieś na topie lub są wciąż obecne na plotkarskich portalach. Nie zabrakło też bardziej poważnych tematów. Żałowałem tylko, że byłem mało przytomny z powodu ubiegłonocnego bankietu, ale jak na takie hulanki i tak dobrze się trzymałem. TGR mnie zafascynował swoją dojrzałością, mądrością, inteligencją, wrażliwością... Ten facet ma charakter - trudny, ale ma. Nie jest nijaki, nie jest pospolity, nie jest mdły i plastikowy. Jest inny. Jest przede wszystkim sobą. Nie udaje. Nasze nocne rozmowy zakończyliśmy w ...łóżku. Żeby było ciekawiej to nie było żadnego seksu. Zasnęliśmy wtuleni w siebie i tak prawie do godziny 14 w niedzielę. Jak mi tego brakowało.... Wczoraj późnym wieczorem zadzwonił, żeby powiedzieć "dobranoc". To było bardzo miłe.

Czy coś z tego wyjdzie? Sam sobie zadaję to pytanie. Chciałbym.... Potrzebuję faceta, który coś wniesie w moje życie, który będzie blisko, który będzie szczery... Chcę kochać i być kochanym... Boję się jednak, bo zawsze jak spotykam kogoś wartościowego to ciągle coś nam staje na drodze. A może nie powinienem się bać tylko sam się wziąć w garść i starać się, by nie stracić takiego człowieka?