poniedziałek, 22 grudnia 2008

Zima

No to mamy astronomiczną zimę. Bardzo cieszy mnie ten fakt, bo dzień będzie robił się co raz dłuższy. W tym roku, jak nigdy przedtem, szybko zapadający mrok przyprawiał mnie o zawrót głowy. Ok, rozjaśniać może się nawet dopiero o 7 rano, bo to zawsze wygodniej pod osłoną nocy wracać np. z imprezy, ale jasny dzień powinien trwać przynajmniej do 21-ej. Chyba się starzeję, bo kiedyś bardzo lubiłem ciemność i to nie koniecznie tylko w darkroom’ie.

Skoro mamy już zimę to i święta lada chwila. Niestety. W tym roku strasznie się ich boję i mam nadzieję, że szybko zlecą i wrócę czym prędzej do Wawki. Jutro, a właściwie to już dziś, jadę do mojego rodzinnego miasteczka i wręcz skaczę z radości, że będę mógł znowu zobaczyć moją zakłamaną rodzinkę. K…a!!! Za jakie grzechy ja tak mam się męczyć?! Zastanawiam się jaki numer odwali mi mój ukochany braciszek ze swoją gromadką. Nawet myśleć mi się o tym nie chce.

Myśl o świętach gnębiła mnie przez cały tydzień. Poprawiałem sobie humor beztrosko wydając kasę na ciuchy, bo co innego poprawia tak znakomicie nastrój ;-) Na stan konta wolę nie zerkać już w tym roku ;-)

No i rozwija się moja znajomość z S. Może wyjdzie z tego coś konkretnego. Hmmm… Zobaczymy… Po ostatnich doświadczeniach z AS jestem już jednak ostrożniejszy w lokowaniu uczuć, a kiedy na horyzoncie pojawia się ktoś z kim mógłbym stworzyć coś trwalszego, pojawiają się też dodatkowo wątpliwości. Zastanawiam się skąd to się bierze. Tak sobie myślę, że chyba jednak ze strachu. Chyba za długo byłem sam. Cholernie boję się zdrady, a przez to jestem wręcz chorobliwie zazdrosny.
Nawet nie balowałem w sobotę nigdzie, co przecież ostatnio sobie obiecałem po kilku kolejnych weekendach spędzonych na zajęciach. Spędziliśmy z eSikiem wspólny wieczór. Powiedzmy, że był to filmowy wieczór, ale taki repertuar to tylko ja mogłem dobrać. Od dawna zamierzałem obejrzeć w końcu „Salò, czyli 120 dni sodomy” ostatnie dzieło reżysera Piera Paolo Pasolini, a że słyszałem i czytałem o tym filmie, że jest delikatnie mówiąc pikantny, więc sądziłem, że będzie miło obejrzeć go razem.


Widziałem mnóstwo filmów, bardzo różnych filmów, ale ten mnie totalnie zaskoczył. Najgorsze pornole chowają się przy nim. Nie będę go streszczał, bo puściłbym pawia, w każdym bądź razie na kolację już ochoty nie mieliśmy. Przesłanie filmu jest ok, ale sposób w jaki to zrobił Pasolini chyba jednak nie do końca mi odpowiada. A muszę tu zaznaczyć, że jestem bardzo otwartym facecikiem i totalnie bezpruderyjnym, ale okazuje się, że są jednak jakieś granice. Ogólnie mówiąc film bardzo dobry, ale niesmaczny.


Jeśli ktoś ma ochotę go zobaczyć to na własną odpowiedzialność. Ja ani nie polecam, ani nie odradzam.
A dla rozluźnienia sytuacji to co lubię najbardziej ;-) Muszę koniecznie wrócić do tego serialu, bo zatrzymałem się na drugim sezonie...




No i znowu było filmowo...

Brak komentarzy: