poniedziałek, 26 stycznia 2009

COMMING OUT

Troszkę się rozleniwiłem z pisaniem bloga, ale musiałem jakoś dojść do siebie po świętach. Nie chciałem o tym pisać w emocjach, bo mógłbym znowu coś nawywijać. Poza tym okres egzaminacyjny nie sprzyjał blogowej „twórczości”.

Przeczuwałem, że te Boże Narodzenie będzie ciężkim okresem, ale nie spodziewałem się, że będą przełomem w moim życiu. W ostatnich latach bywały takie święta, których nie da się zapomnieć z różnych powodów, ale te pobiły wszystkie poprzednie.
Nastąpił wielki COMMING OUT.
Nie planowałem tego. Po prostu samo jakoś tak wyszło. Rodzinka mnie wyprowadziła z równowagi, więc im w złości powiedziałem o sobie prawdę. Tak naprawdę to trochę teraz tego żałuję, ale może teraz dadzą mi święty spokój. Troszkę się nasłuchałem na swój temat, podło trochę wyzwisk, których nie będę tu nawet przytaczał. No cóż. Jeśli oni mają z tym problem to ich sprawa. Mi żyję się z tym całkiem dobrze.

"Trudności w życiu są po to, by uczynić nas lepszymi,
a nie bardziej zgorzkniałymi."

- Dan Reeves

5 komentarzy:

Unknown pisze...

Witamy w klubie, rekrucie :D

SOSEGADO pisze...

Dzięki Wojtku :) A legitymację otrzymam? ;-)

Bart pisze...

Będzie dobrze! Zobaczysz!
Na pewno będzie lepiej po Twoim ujawnieniu się niż było wcześniej.
Oczyściłeś umysł. Uwolniłeś się.
Święta mają chyba to do siebie, że emocje się jakoś objawiają w sposób bardziej intensywny niż zwykle - te dobre jak i te złe. Chyba wiadomo dlaczego... ;-)

W każdym razie weź pod uwagę to w jakich okolicznościach się 'objawiłeś'. Zrobiłeś to w atmosferze jak najbardziej niesprzyjającej dobremu samopoczuciu.
Moi rodzice od leczenia mnie z choroby przeszli do stanu totalnego spokoju, a w ostatnim czasie chyba nawet zrozumienia. Kiedyś ojciec, jak mnie odwoził na pociąg, gdy jechałem do nowo poznanego faceta, zapytał się czy to mój 'nowy przyjaciel'. Odpowiedziałem, że tak spodziewając się, że się zacznie jakiś temat okropny. Ojciec natomiast powiedział, żebym na siebie uważał.
Daj czas przede wszystkim rodzinie na to, aby miała szansę się z tą nowiną oswobodzić. Moim rodzicom zajęło to kilka lat. Rodzeństwo od razu wydawało się podchodzić do tematu inaczej, bardziej tak jak ja bym sobie tego życzył. No z jednym wyjątkiem (mam sporo rodzeństwa ;-) ).
W każdym razie, to wielka zmiana. Potrzeba czasu. Żyj dalej i pozwól żyć rodzinie. Przetrawią temat, tak jak Ty przetrawiłeś. Ty miałeś na to masę czasu. Na nich to spadło w jednej chwili.

Powodzenia.
B.

SOSEGADO pisze...

Dzięki śliczne Bart za słowa otuchy :-)

Bart pisze...

;-)