niedziela, 30 listopada 2008

Zblazowana ciota

Czytając ostatnie moje wypociny dochodzę do wniosku, że zachowuję się jak zblazowana ciota. Czas najwyższy to zmienić. Dosyć użalania się nad sobą!

Miło zaskoczył mnie telefon od G.



Znamy się parę miesięcy, kilka razy się widzieliśmy. Fajny chłopaczek, całkiem w moim typie i do tego wiek zbliżony do mojego. Nareszcie, bo ostatnio to mi prawie sami małolaci wpadali ;-)
G ma pracujący weekend, więc o Andrzejkach może zapomnieć. Ja również, bo jutro szkółka i do tego egzaminy, a ja właściwie kompletnie jeszcze nie przygotowany. Zdążyłem tylko przed chwilą pracę kontrolną napisać, z którą mogłem już dawno się uporać. Leń ze mnie!!! Poza tym pogoda taka, że nie chce się dziś nigdzie wychodzić. To już kolejny telefon od G w momencie kiedy nie mamy dłuższego kontaktu ze sobą. Cholera, czyżbym czegoś nie zauważał? To całkiem do mnie podobne. Muszę koniecznie się z nim zobaczyć po moim przyjeździe z rodzinnego miaseczka.

No właśnie. W poniedziałek tam jadę. Mam nadzieję, że uda mi się załatwić to co powinienem, bo jak nie to czeka mnie cholernie nieciekawa sytuacja. Jakoś udawało mi się ostatnio spadać na cztery łapy w różnych kiepskich sytuacjach, więc może i tym razem mi się uda.

A teraz coś co znalazłem na profilu nie pamiętam już kogo :)

Co jest najśmieszniejsze w ludziach?
Zawsze myślą na odwrót:
- spieszy im sie do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem,
- tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie,
- z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości,
- żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli...

Godne przemyślenia.

Brak komentarzy: